Przeprowadzka, powrót na stare śmieci i tak naprawdę zaczynam
wszystko od nowa z ludźmi których już nie znam. Tak tak, teraz dopiero ich
poznaję. Z domu wyprowadziłam się zaraz po ukończeniu liceum. Tułając się po
stancjach rzadko odwiedzałam rodziców i teraz miałam po tylu latach znowu
wprowadzić się do rodziców.
Wieje grozą? Baaardzo.
Oto ja nieustraszona i lubiąca ryzyko po raz kolejny rzuciłam się
na wielkie zmiany.
Dziecko, mąż który wraca tylko na weekendy do domu i praca na
część etatu to dość sporo jak na moje coraz to szczuplejsze barki. Niknę w
oczach, jak to niektórzy skwitowali mój wygląd, ale walczę dalej.
Muszę powiedzieć że czasami jest cholernie ciężko, czuję się
zagubiona, roztargniona, nie potrafię się zorganizować, a już na pewno nie wiem
co i gdzie rozpakowałam. Organizacja leży i kwiczy, a raczej to ja będę
niedługo leżeć i krzyczeć jak nie wezmę się w garść.
Lubię szybkie tempo życia , bo to jak nic innego mnie mobilizuje i
nie mam czasu się zastanawiać nad głupotami. Czasami nawet łapię się na tym, że
tęsknota za mężem nie jest tak duża jak się tego spodziewałam, jednak kiedy
widzę go w progu czuję niesamowitą ulgę. To jak lek przeciwbólowy na wszystkie
zmartwienia.
Często znajomi pytają mnie czy nie tęsknię za Holandią. Otóż nie
tęsknię. Czuję się w Polsce świetnie. Tak jakby nie było mnie może z miesiąc.
Wiem że to moje miejsce i nie zamienię już go na inne. Nie ukrywam, że dużo się
zmieniło. Wszyscy jesteśmy o 3 lata starsi, a i miasto wygląda nieco inaczej.
Pierwsze kilka dni oszołomienia szybko minęły i trzeba było rozpakować nasze
dotychczasowe życie z pudeł i poukładać na nowych półkach.
Już prawie zapomniałam jak to było tam <w Holandii> daleko
od tego wszystkiego.
Wielkie słowo „powrót” straszy i spędza sen z powiek nie jednej
osobie. Do tego dorzućmy jeszcze lawinę pytań typu : „ Nie boisz się” „ Co
będziesz robiła w Polsce”, „ Po co wracasz” „ Jak się przyzwyczaisz do zmiany
pieniądza” i przyprawmy to wszystko stresem, strachem i odrobiną czarnowidztwa
no i mamy bigos gotowy. Tak ciężki że nie wiadomo jak go strawić.
Ale wiecie co ? Ja Wam powiem co. Strach ma wielkie oczy!
A uczucie spełnienia marzenia o powrocie do kraju jest takie
piękne że te 1400 km jakie przejechaliśmy autem maleje raptownie.
Kolejny krok do przodu ! Brawo ja i brawo Wy którym nie brakuje
odwagi spełniać marzenia !
Powodzenia kochani i oby tak dalej !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz